Podsumowania 2022/23: kolejki 1-9

12 cze 2023 |

W ramach posezonowych podsumowań przyszedł czas na przypomnienie poszczególnych meczów w wykonaniu Pszczół. Jak radziły sobie w pierwszej połowie sezonu zasadniczego? Przeżyjmy to jeszcze raz.

Przygotowanie do sezonu. optymistyczne wyniki sparingów

Okres lipca i sierpnia, poprzedzający rozpoczęcie rozgrywek wypełniony jest zazwyczaj różnymi obozami szkoleniowymi oraz rywalizują w spotkaniach towarzyskich. Nie inaczej było w przypadku gnieźnianek. Mimo krótkiego czasu na budowę drużyny (przypomnijmy, że ze względu na grę w tzw. Turnieju Mistrzyń, zespół przypieczętował awans dopiero 5 czerwca), letnie „okienko” Pszczoły spędziły bardzo pracowicie.

W przedsezonowych turniejach i meczach rozegranych między innymi w Gnieźnie, Starogardzie Gdańskim czy Koszalinie, Żółto-czarne pozostawiły po sobie dobre wrażenie. Gnieźnianki zmierzyły się m.in. z KPR Gminy Kobierzyce, Piotrcovią Piotrków, Startem Elbląg czy – najwięcej razy – z Młynami Stoisław Koszalin, w niektórych spotkaniach przechylając wynik na swoją stronę.

Warto dodać, że poza superligowymi sparingpartnerami, gnieźnieńska drużyna mierzyła się z pierwszoligową SPR Arką Gdynia czy niemieckim Frankfurterem HC.

Historyczny debiut

Po dobrych wynikach  w meczach testowych przyszedł czas na upragniony debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na własnym terenie, beniaminek PGNiG Superligi Kobiet podejmował zespół, który już raz udało mu się pokonać - EKS Start Elbląg. Kibice z pewnością byli rozochoceni tym jak ich ulubiona drużyna zaprezentowała się z wyżej notowanymi rywalkami i liczyli na dobry występ Pszczół.

Niestety rzeczywistość okazała się być brutalna. Chociaż gnieźnianki przez pierwszy kwadrans trzymały się bardzo blisko swoich rywalek (6:6 w 14. minucie), to zawodniczki gości z każdą minutą gry czuły się coraz pewniej. Z minuty na minutę powiększały swoją przewagę, kończąc pierwszą połowę na sześciopunktowym prowadzeniu. W drugiej części spotkania ekipa przyjezdnych nie dała już nawet cienia szansy na to, aby beniaminek mógł jeszcze o coś powalczyć tego dnia. Ostatecznie inauguracyjny mecz zakończył się wynikiem 21:32.

ByWAŁO naprawdę blisko

Po słabym (nomen omen) starcie w sezon, Żółto-czarne z pewnością chciały się zrehabilitować. W drugiej kolejce przyszedł czas na wyjazd do Piotrkowa Trybunalskiego. Początek tej rywalizacji dawał nadzieję na niemałą niespodziankę, bowiem gnieźnianki grały bardzo dobry handball. Cały czas trzymały się w kontakcie, wymieniając się na prowadzeniu z gospodyniami. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 18:19 dla beniaminka.

Podczas drugich 30 minut kibice mogli rozkoszować się fantastycznym szczypiorniakiem. Chociaż piotrkowianki wyszły na pięciopunktowe prowadzenie (24:19, 37'), to gnieźnianki nie chciały im odpuszczać i ruszyły w pogoń za wyżej notowanymi rywalkami. Ku zaskoczeniu wielu, z powodzeniem. W 46. minucie na tablicy wyników widniało 26:26, co zapowiadało emocjonującą końcówkę. Tak też było. Gospodynie ponownie uciekły przyjezdnym, lecz te po raz kolejny skutecznie ruszyły w pogoń (30:30, 55'). Ostatecznie po końcowej syrenie ze zwycięstwa cieszyły jednak się zawodniczki z dużo większym stażem w PGNiG Superlidze Kobiet. Beniaminek przegrał z Piotrcovią 34:31.

Kolejna porażka we własnej hali

Po pokazaniu się z dobrej strony w Piotrkowie Trybunalskim można było liczyć na to, że powalczy na równi ze swoim kolejnym rywalem. Podczas 3. serii PGNiG Superligi Kobiet do Gniezna zawitała grająca w rozgrywkach europejskich drużyna z Jarosławia. Ekipa z grodu Lecha początek tego spotkania mogła  zaliczyć do udanych. Po 9 minutach na tablicy wyników widniał remis 6:6. Pomimo dobrego wejścia w mecz, przyjezdne znalazły sposób na to by wyjść na prowadzenie. Wykorzystały one niemoc strzelecką gospodyń, które przez 8 minut nie mogły znaleźć drogi do bramki. Dzięki temu Eurobud JKS Jarosław zdobył przewagę 6 punktów (8:14, 19'). Do szatni drużyny schodziły z wynikiem 13:18.

Pomimo tego, że w drugiej połowie zawodniczki beniaminka zostawiały serce na parkiecie, nie potrafiły dogonić rywalek. W pewnym momencie ich strata wynosiła aż 9 punktów. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 24:31.

Mistrz ukrainy jeszcze za silny

W kolejnej rundzie drużyna MKS mierzyła się z Galiczanką Lwów, która została przyłączona do PGNiG Superligi Kobiet ze względu na zawieszenie ukraińskich rozgrywek na czas rosyjskiej inwazji na ten kraj. W podwarszawskich Markach, gdzie Ukrainki tymczasowo rozgrywały swoje „domowe” mecze po pierwszej połowie pachniało niespodzianką. Zawodniczki z Gniezna, podrażnione brakiem punktów w ligowej tabeli, prezentowały się z bardzo dobrej strony. Po wyrównanym początku (5:5, 12'), beniaminek z Gniezna wyszedł na prowadzenie, które w pewnym momencie sięgało 5 punktów (6:11, 19'). Pszczoły nie oddały go do końca pierwszej połowy, choć zawodniczki ze wschodu odrobiły część strat (11:14, 30').

Dobre humory Pszczół nie utrzymały się długo. Gospodynie potrafiły się zmobilizować, pokazując siłę swojej drużyny i doprowadzając do remisu już w 36. minucie (16:16), a następnie wychodząc na prowadzenie (17:16, 37'). Chociaż gnieźnianki robiły wiele, aby nie przegrać kolejnego starcia, to na 10 minut przed końcem traciły już 6 punktów do swoich rywalek (26:20). Mimo starań, ostatecznie MKS przegrał z Galiczanką 33:25.

ZdobywczyniE Pucharu Polski znowu górą

Podczas 5. rundy Superligi, ekipa z Pierwszej Stolicy Polski mierzyła się z drużyną, z którą miała okazję rywalizować podczas przedsezonowych sparingów. Do Gniezna zawitały bowiem zawodniczki KPR Gminy Kobierzyce, i to one były zdecydowanymi faworytkami tego starcia.

Od samego początku było widać, że szczypiornistki, które w poprzednim sezonie zajęły 3. miejsce przyjechały tylko z jednym celem – wygrać. Chociaż przez pierwsze 10 minut nie padało wiele bramek, to wypracowały trzypunktową przewagę (2:5, 10’), którą z czasem tylko powiększały. Jej największe rozmiary wynosiły 7 punktów (4:11, 24’). Jednak gnieźnianki nie przestraszyły się rangi swoich przeciwniczek, odrabiając część strat. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy gospodynie odrobiły 4 punkty, schodząc do szatni z wynikiem 9:12.

Szczypiornistki z Gniezna mocno zaczęły drugą część tego meczu. Za sprawą Agnieszki Siwki, która dołożyła dwa trafienia, zbliżyły się do rywalek na 1 punkt (11:12, 32’). Drużyna z Kobierzyc jednak szybko ucięła zapędy beniaminka, dokładając kolejne cztery trafienia (11:16, 35’). Niestety, chociaż gnieźnianki znów nie prezentowały się źle, to z każdą minutą przewaga zespołu prowadzonego przez Edytę Majdzińską rosła; w szczytowym momencie wynosząc 9 punktów (18:27, 53’). Ostatecznie podopieczne Roberta Popka oraz Romana Solarka ponownie musiały uznać wyższość rywalek, przegrywając kolejne spotkanie z rzędu (23:30, 60’).

Z koszalina na tarczy

Cały czas z zerem na punktowym koncie drużyna wyruszyła na spotkanie z kolejnym przeciwnikiem, dobrze poznanym podczas okresu przygotowawczego. W łącznie kilku meczach testowych rozegranych z Młynami Stoisław Koszalin, to gnieźnianki częściej bywały górą. Nie pomagał fakt, że kibice także pamiętali te wyniki, licząc na powtórkę w starciu o ligowe punkty.

W październikowym meczu Pszczoły od samego początku mocno zaakcentowały swoją obecność na parkiecie. W 3. minucie za sprawą rzutów Mileny Kaczmarek oraz Moniki Łęgowskiej prowadziły 0:2. Jednakże koszalinianki nie pozostały im dłużne, i szybko wyrównały wynik spotkania (2:2, 7’), a następnie wyszły na dwupunktowe prowadzenie (4:2, 10’). W dalszej części rywalizacji obie drużyny wymieniały się na prowadzeniu. Po pierwszej połowie wynik był na styku, z minimalną przewagą gospodyń: 11:10.

Początek drugiej części również był zawzięty i emocjonujący. Po trzecim kwadransie meczu, wszyscy mogli liczyć na walkę do samego końca. Niestety dla gnieźnianek, zawodniczki Młynów włączyły „wyższy bieg” i wypracowały sobie pokaźną przewagę nad swoimi rywalkami. Na 10 minut przed końcem wynosiła ona już 5 punktów (21:16, 50’). Koszaliniankom jednak takie prowadzenie nie wystarczyło, i do syreny kończącej spotkanie dorzuciły kolejne 5 oczek, co poskutkowało wygraną z przewagą 10 punktów. Mecz zakończył się wynikiem 30:20, a Żółto-czarne schodząc z parkietu wyglądały na kompletnie załamane.

SENSACYJNE PRZEŁAMANIE

Po sześciu przegranych z rzędu, nad beniaminkiem PGNiG Superligi Kobiet zbierały się czarne chmury. Można było słyszeć pierwsze głosy, że obecny duet trenerski Robert Popek-Roman Solarek powinien zostać wymieniony, a w dodatku w perspektywie widniał domowy mecz z 22-krotnymi Mistrzyniami Polski – MKS Funfloorem Lublin – który nawet jeszcze przed serią porażek wszyscy spisywali na straty. Działacze gnieźnieńskiej drużyny postanowili jednak zaufać swoim wieloletnim szkoleniowcom. Okazało się być to bardzo dobrym posunięciem.

W hali im. Mieczysława Łopatki rozegrała się bowiem sensacja, którą obecni na miejscu zapamiętają pewnie na długo. Szczypiornistki z Gniezna mocno postawiły się wyżej notowanym rywalkom. Chociaż te wypracowały sobie już trzypunktową przewagę (4:7, 9’), gospodynie potrafiły odrobić wszystkie straty z nawiązką (10:8, 19’). Żadna ze stron nie odpuszczała, ale ostatecznie do szatni drużyny schodziły z wynikiem 14:16 dla faworytek z Lublina.

Po zaciętej pierwszej części wszyscy liczyli na tak samo zaciętą rywalizację w drugiej. Lublinianki miały natomiast inne plany szybko, dając popis wicemistrzowskiej gry i wychodząc na siedmiopunktowe prowadzenie (18:25, 39’). Jak się później okazało to był koniec ich dominacji. Gnieźnianki niesione dopingiem swoich wiernych kibiców dokonały czegoś niemożliwego. Mimo utraty Darii Koniecznej, która odniosła kontuzję kolana, odrobiły wszystkie straty i… doprowadziły do rzutów karnych w ostatnich sekundach spotkania. Jakby tego było mało, wygrały je, nie ulegając ani razu tak doświadczonym bramkarkom jak Karolina Sarnecka czy Weronika Gawlik – Zdobywając tym samym swoje pierwsze dwa punkty w PGNiG Superlidze Kobiet. Cichą bohaterką tego meczu można nazwać Antoninę Cieślak – 16-letnią, trzecią bramkarkę gnieźnieńskiej ekipy, która w kluczowym momencie obroniła rzut karny Oktawii Płomińskiej.

Wspaniały wynik okupiony został istotną stratą. Uraz kolana Konieczej, jak się później okazało, wykluczył ją z gry już do końca sezonu 2022/23.

Sprowadzenie na ziemię przez Mistrzynie Polski

Po euforii związanej z pierwszymi punktami na najwyższym stopniu rozgrywkowym w Polsce, przyszedł czas na spotkanie z Mistrzyniami Polski – MKS Zagłębiem.

Spotkanie w Lubinie od pierwszych minut rozgrywało się pod dyktando zawodniczek, które w tym sezonie miały jasny cel – po raz kolejny zdobyć tytuł Mistrzyń Polski. Gnieźnianki dostały poważną lekcję, gdyż ani na moment nie można powiedzieć, że były blisko swoich rywalek. Te już od pierwszych minut tylko i wyłącznie powiększały one swoją przewagę (6:0, 6’). Ostateczne rozmiary porażki wyniosły 40:24.

„Mecz o wszystko”

Od początku sezonu wiadomym było, że to głównie ekipy z Gniezna oraz Chorzowa będą rywalizowały o utrzymanie się w PGNiG Superlidze Kobiet. Mecz, który miał rozjaśnić, która drużyna będzie bliżej upragnionego utrzymania, odbył się w ramach 9 kolejki w pierwszej stolicy Polski. Watro dodać, iż przed spotkaniem z KPR Ruchem, Pszczół wróciła Lidia Kobyłecka – wznawiająca karierę by wspomóc swoje koleżanki na pozycji bramkarki.

Wynik spotkania celnym rzutem – do czego przyzwyczaiła już w kilku poprzednich meczach – otworzyła Monika Łęgowska. Chorzowianki nie zamierzały czekać i szybko odpowiedziały swoim rywalkom (1:1, 2’). Pierwsze 10 minut było zacięte bez wskazania, która ze stron ostatecznie może triumfować. Jednak gnieźnianki, po raz kolejny niesione dopingiem swoich kibiców, szybko wypracowały sobie bezpieczną przewagę (10:5, 17’). Przyjezdne zdołały jeszcze odrobić część strat przed końcem pierwszej połowy, lecz gospodynie dalej miały bezpieczną, trzypunktową przewagę. Do szatni zawodniczki schodziły z wynikiem 14:11.

Początek drugiej części również był bardzo zacięty. Szczypiornistki z Chorzowa ponownie zbliżyły się do swoich przeciwniczek odrabiając kolejne 2 punkty (16:15, 38’). Pomimo tego, że gospodynie próbowały uciekać przyjezdnym (21:17, 47’), to te nie zamierzały odpuszczać (22:20, 50’). Dopiero w końcówce tego starcia Pszczoły zbudowały większą przewagę (28:22, 56’), której nie oddały już do końca. Po syrenie kończącej spotkanie, na tablicy wyników widniało 29:25, i MKS PR Urbis Gniezno znacznie przybliżył się do tego, by na koniec sezonu nie być niżej niż na pozycji nr 9. Jak się miało okazać, był to dopiero początek lepszej passy Żółto-czarnych.

​​​​​​​Już wkrótce zapraszamy do lektury kolejnej części podsumowań, która będzie okazją do przypomnienia sobie spotkań rund rewanżowych.