W sezonie 2019/2020 w I Lidze Kobiet gr. B w przypadku MKS PR URBIS Gniezno nie wydarzy się już nic. O decyzji Związku Piłki Ręcznej w Polsce, a także miejscu zajętym przez MKS PR URBIS GNIEZNO z trenerem Robertem Popkiem rozmawia Natalia Zawodna.
Natalia Zawodna: Trenerze, 30 marca dotarła do nas informacja, że sezon 2019/2020 w I i II Idze Piłki Ręcznej w Polsce, z powodu szalejącego na całym świecie koronowirusa zostaje zakończony. Decyzja ze sportowego punktu widzenia trudna do zaakceptowania ze względu na perspektywę walki o co najmniej 3. miejsce. Jak Pan odnosi się do tej decyzji władz ZPRP?
Robert Popek, trener MKS-u: Dla mnie to ciężka decyzja. Każdy sportowiec chce udowodnić swoją wartość na boisku. Wszystko spadło na nas nieoczekiwanie. Chcieliśmy dokończyć ten sezon, bo apetyty był spore. Zdrowie zawodniczek i ludzi dookoła jest najważniejsze. Związek wydał jedyną logiczną i słuszną decyzję. Niestety, kalendarz rozgrywek nie był po naszej myśli. Mieliśmy ciężkich przeciwników na początku rundy rewanżowej. Teraz był plan, aby wygrać wszystkie pozostałe mecze. Trochę to boli, ale trzeba to przeżyć.
Jak przedwczesne zakończenie rozgrywek przyjęły zawodniczki?
Każda z dziewczyn przygotowuje się sumiennie do całego sezonu. Byliśmy przygotowani do drugiej rundy sezonu. Cieszyliśmy się na mecz z SPR Olkuszem u siebie. Niestety, odebrano nam tą możliwość. Dziewczyny po pierwszym smutku, teraz przystosowały się do nowej rzeczywistości. Jesteśmy pokrzepieni jak indywidualnie regularnie trenują.
Bardzo pechowo ułożył się dla was ten sezon. Zaczęło się od wycofania się kilku drużyn i zmiany terminarza, następnie kilka meczów zostało przełożonych, później przytrafiła się plaga kontuzji w drużynie. Zgodnie z obowiązującą tabelą MKS PR URBIS Gniezno rozgrywki I Ligi Kobiet kończy na trzecim miejscu, za rywalkami z Olkusza, Żor i Kielc. Czwarte miejsce na zapleczu PGNiG Superligi to satysfakcjonujący wynik?
Cała sytuacja rozwinęła się przed meczem z Olkuszem, gdzie mieliśmy zamiar wziąć rewanż za porażkę na wyjeździe. Chcieliśmy wygrać przed własną publicznością, a to by nam dało upragnione medalowe miejsce. Aczkolwiek, patrząc to, że znaleźliśmy się w nowej grupie oraz spotkały nas liczne perturbacje z przekładaniem meczów to jest to zadowalający wynik. Sezon rozpoczęliśmy od czterech meczów wyjazdowych. Dopiero 24 listopada zagraliśmy mecz u siebie. Przerwy w terminarzu psuły nam plany treningowe. To wszystko wpłynęło na czkawkę, którą mieliśmy w styczniu. Grudzień był fantastyczny. Awans w Pucharze Polski i pamiętny mecz z Żorami, który udało nam się wygrać. Po kolejnej, długiej przerwie przyszła obniżka formy.
Plaga kontuzji sprawia, że żadnego meczu nie rozegraliście w pełnym składzie. Brakło przez większość część sezonu Jagody Linkowskiej, Moniki Łęgowskiej czy choćby Natalii Niedzielskie.
Na takie kontuzje staramy się być przygotowani, bowiem te w sporcie zdarzają się często. Stąd też taka szeroka kadra. Ten sezon od początku nam się nie układał. W ostatnich meczach poprzedniego sezonu w Obornikach kontuzji uległa Kamila Olejniczak. Kamila była bliska powrotu. Na szczęście ciężar obrony wzięły na siebie dwie pozostałe bramkarki – Daria Konieczna i Lidka Kobyłecka, które świetnie się spisały. Nasz największy problem na boisku leżał po prawej stronie. Jagoda Linkowska wypadła nam tuż przed ligą, w międzyczasie wyleciała nam Monika Łęgowska, która odczuwał ból w kolanie. W styczniu Monika postanowiła udać się na zabieg, co wykluczyło ją z gry do końca sezonu. Problemy miała też Natalia Niedzielska, która złamała kość śródręcza prawej dłoni. Natalia pauzowała kilka kolejek, a kiedy wróciła to została sfaulowała przez rywalkę w meczu z Jelenią Górą tak, że zakończyło się wstrząsem mózgu. W końcówce na bark zaczęła uskarżać się Martyna Matysek, której zabrakło w dwóch ostatnich meczach. Ratowaliśmy się taktyką i łataliśmy dziury jak tylko potrafiliśmy. Tutaj pokłon dla Agnieszki Siwki, która musiała zostać przedstawiona na prawe skrzydło jako praworęczna zawodniczka. Grała na niewdzięcznej pozycji, ale dobrze sobie z tym zadaniem poradziła. Również rozgrywające były przesuwane bardziej na prawą stronę w zależności od sytuacji.
Jak na ten moment wygląda stan rehabilitacji Moniki Łęgowskiej?
Monika szybko wraca do zdrowia. Pozwolono jej wskakiwać na podest, co jest bardzo dobrym wyznacznikiem stanu jej kolana. Na przyszły sezon będzie w pełni przygotowana.
Jak trener ocenia powrót na parkiet Jagody Linkowskiej?
Jagoda długo walczyła o powrót do pełni sprawności. Widać było, że z każdą minutę gry jest pewniejsza swoich rzutów iż pewnością jeszcze nieraz by nas zaskoczyła w kolejnych meczach.
Jagoda miała bardzo długą przerwę. To ambitna zawodniczka, pracowała bardzo dużo na swój powrót. Z każdym meczem było widać, że na boisku czuje się coraz pewniej.
Przed sezonem do drużyny dołączyła Martyna Matysek i Alicja Ślęzak. Były to ciekawe ruchy transferowe z waszej strony.
Martyna Matysek zamknęła nam środek obrony. Jesteśmy zadowoleni z jej gry. Nasza obrona podniosła się o poziom wyżej. Ala Ślęzak miała problemy zdrowotne z kolanem i w pełni nie pokazała swoich możliwości, ale myślę, że jest pozytywnie odbierana.