Podsumowania 2022/23: kolejki 10-18

15 черв. 2023 |

W ramach przedsezonowych podsumowań, przyszedł czas wziąć na tapet, jak Pszczoły radziły sobie w rundzie rewanżowej PGNiG Superligi Kobiet.

NIESPODZIANKA W ELBLĄGU

Żółto-czarne na mecz z EKS Startem nie jechały w roli faworytek. W końcu pierwsze spotkanie między tymi drużynami zakończyło się zwycięstwem elblążanek z przewagą aż 11 oczek. Na plus działał jednak fakt, że gnieźnianki były niesione ostatnimi wynikami. Jak się później okazało, potrafiły sprawić niespodziankę.

Dobrze w mecz weszły gospodynie (2:0, 5’). Pszczoły jednak szybko wróciły na właściwe tory wyrównując wynik spotkania już w 6 minucie (2:2). Pierwsza połowa starcia była bardzo wyrównana. Chociaż przez cały czas prowadziły gospodynie, to beniaminek nie odstawał już tak bardzo, jak to było na początku sezonu. Ostatecznie po 30 minutach widniał wynik 16:13 dla Startu.

Po powrocie z szatni zdecydowanie z lepszej strony pokazywały się zawodniczki z Gniezna. Najpierw odrabiając wszelkie straty (17:17, 37’), aby już po chwili, po raz pierwszy tego dnia, wyjść na prowadzenie (18:19, 39’). Pewna gra podopiecznych Roberta Popka oraz Romana Solarka doprowadziła do trzypunktowej przewagi (21:24, 47’). Niestety problemy pojawiły się w momencie, gdy czerwoną kartką została ukarana kapitan, Martyna Matysek. Wówczas EKS nabrał wiatru w skrzydła (25:24, 50’). Można było zakładać, że taki stan rzeczy utrzyma się już do końcowej syreny, ale gnieźnianki po chwili ponownie wyszły na prowadzenie i nie oddały go już do końca, pokonując EKS Start Elbląg 28:29.

MKS DRUŻYNĄ ROKU 2022

Miniony rok był zdecydowanie najważniejszym w ponad 60-letniej historii gnieźnieńskiego MKS-u. Triumf w 1. Lidze Kobiet bez żadnej porażki, oraz wywalczony awans do PGNiG Superligi Kobiet w Turnieju Mistrzyń. To wszystko było możliwe za sprawą składu, który reprezentował gnieźnieński klub w sezonie 2021/22. Nie można także zapomnieć o młodych, perspektywicznych wychowankach, które w kategorii „juniorka młodsza” wywalczyły Mistrzostwo Polski.

Nie umknęło to gnieźnieńskiemu środowisku. Podczas plebiscytu „Orzeł Gnieźnieńskiego Sportu” MKS PR Gniezno został wybrany drużyną roku 2022. Podczas wydarzenia wybierano również wyróżnienia w plebiscycie indywidualnym. W nim najpopularniejsza okazała się być Monika Łęgowska, a piąte miejsce w tej klasyfikacji zajęła Magdalena Nurska.

Dobrej passy ciąg dalszy

11. kolejka Superligi rozgrywała się już w styczniu obecnego roku. Rozgrywki wróciły po przerwie reprezentacyjnej, i do Gniezna zawitała drużyna z Piotrkowa Trybunalskiego. Po dobrych wynikach Urbisu, fani szczypiorniaka mogli oglądać zmagania także w telewizji, bowiem transmisję „na żywo” można było śledzić na antenie TVP Sport.

Pszczoły mocno zaakcentowały swoją obecność na parkiecie już od pierwszego gwizdka. Chociaż na pierwszą bramkę trzeba było czekać, aż do 4 minuty, to zdecydowanie z lepszej strony od swoich rywalek prezentowały się gnieźnianki. W 13. minucie to właśnie one prowadziły 7:3. Jednak od tego momentu dobra passa się skończyła. Piotrkowianki z każdą minutą czuły się coraz bardziej pewnie, co poskutkowało odrobienie strat z nawiązką. Zawodniczki schodziły do szatni przy wyniku 11:12.

Trzeci kwadrans spotkania był niezwykle emocjonujący. Żadna ze stron nie odbiegała od drugiej, a wynik cały czas pozostawał na styku (17:20, 45’). Gnieźnieńscy kibice tamtego dnia byli fenomenalni, cały czas dopingując swoją drużynę. Gospodynie niesione dopingiem włączyły „wyższy bieg”. W ostatecznym rozrachunku dało im to zwycięstwo, które pozwoliło jeszcze bardziej uciec przed 10. miejscem w tabeli. Spotkanie zakończyło się wynikiem 26:24.

UDANY REWANŻ Z GALICZANKĄ

Z powodu przełożonego meczu z Jarosławiem, gnieźnianki miały tygodniową przerwę od najwyższej klasy rozgrywkowej. Wróciły do niej w 14. kolejce, gdy na swoim terenie podejmowały  mistrzynie Ukrainy. Spotkanie to miało smaczek w postaci rywalizacji dwóch najbardziej bramkostrzelnych szczypiornistek sezonu. Mowa tutaj o Monice Łęgowskiej oraz Dianie Dymytryszyn.

Od samego początku starcie trzymało w napięciu. Emocji nie brakowało za sprawą dobrej gry obu drużyn. Wynik oscylował w okolicach remisu do momentu, gdy gnieźnianki nie wyprowadziły mocnego ciosu w postaci czterech szybkich bramek. W 14. minucie na tablicy wyników widniało wówczas 10:5 dla gospodyń. Przyjezdne próbowały je gonić ale do gwizdka kończącego pierwszą połowę zdołały doprowadzić jedynie do stanu 17:13.

Druga połowa to popis umiejętności obu ekip. Żadna ze stron nie odpuszczała co przełożyło się na fenomenalne widowisko. Żółto-czarne straciły najpierw Magdalenę Nurską, która została ukarana czerwoną kartką za rzekomy rzut w twarz podczas wykonywania „siódemki”, oraz Martynę Matysek, z powodu trzech dwuminutowych kar. Mimo to, Pszczoły się nie poddały. „Dowiozły” prowadzenie do końca spotkania, pokonując Galiczankę Lwów 34:29.

Podczas tego starcia padł również rekord oglądalności na antenie TVP Sport. Średnia oglądalność spotkania wyniosła 102 313 widzów. A w szczytowym momencie przed ekranami zmagania drużyn śledziło 149 tysięcy obserwujących.

MEDALISTKI DALEJ POZA ZASIĘGIEM

Gnieźnianki po fenomenalnych wynikach mogły z optymizmem patrzeć na zbliżający się mecz PGNiG Superligi, w którym miały zmierzyć się na wyjeździe z KPR Gminy Kobierzyce. Chociaż zdecydowanymi faworytkami były brązowe medalistki Mistrzostw Polski, to Żółto-czarne pokazały już, że potrafią walczyć z najlepszymi drużynami.

Pszczoły dobrze weszły w spotkanie, rozpoczynając je od dwóch celnych rzutów (0:2, 3’). Gospodynie straty szybko odrobiły, chociaż z pewnością nie spodziewały się tak dobrej gry swoich przeciwniczek. Zawodniczki z Pierwszej Stolicy Polski przez dłuższy czas grały na równi z Kobierkami ale ostatecznie, po pierwszej połowie, faworytki spotkania miały już bezpieczną, pięciopunktową przewagę (15:10, 30’).

Druga część meczu nie wyglądała już tak kolorowo dla beniaminka. Zdobywczynie Pucharu Polski zagrały bardzo dobry handball, co poskutkowało  przewagą powiększająca się z minuty na minutę. Po końcowej syrenie na tablicy wyników widniało 34:20.

ZIMNY PRYSZNIC

Po zakończonej zwycięskiej passie, w kolejnym spotkaniu w ramach PGNiG Superligi Kobiet Żółto-czarne mierzyły się z Młynami Stoisław Koszalin. Trudno było wskazać, która drużyna w ostatecznym rozrachunku wyjdzie zwycięsko z tego starcia, ale po kilku udanych kolejkach wszyscy gnieźnieńskcy kibice liczyli na wygraną we własnej hali.

Po rozpoczęciu gry oba zespoły starały się trzymać rywalki na dystans; żadna z drużyn nie potrafiła wyjść na wyraźnie prowadzenie. Po zaciętej pierwszej połowie na tablicy wyników można było ujrzeć 15:14 dla gnieźnianek. Nie inaczej wyglądała druga część spotkania.

Drugie 30 minut dobrze rozpoczęły przyjezdne, odrabiając starty. Zawodniczki z Pomorza zaczęły kontrolować przebieg spotkania. Chociaż w końcówce Pszczoły rzuciły się w szaleńczą pogoń za rywalkami i do ostatnich sekund nie było wiadomo jakim wynikiem zakończy się ten mecz, koszalinianki nie oddały już prowadzenia do samego końca. Żółto-czarne miały jeszcze okazję do wyrównania spotkania, lecz ta sztuka im nie wyszła. Ostatecznie koszalinianki wyjechały z Gniezna z trzema punktami, pokonując beniaminka 27:28 – studząc nieco tym samym zapały tych, którzy już widzieli beniaminka w pierwszej szóstce tabeli.

O KROK OD SENSACJI

Chociaż pierwsze punkty MKS PR Urbis Gniezno zdobył na 22-krotnych Mistrzyniach Polski, to w rewanżu oczywiście to lublinianki były faworytkami. Obie drużyny spotkały się ponownie 12 lutego w hali Globus, gdzie beniaminek wbrew oczekiwaniom postraszył wyżej notowany zespół.

Początek spotkania mógł zaskoczyć. Pomimo faktu, że to lublinianki otworzyły wynik, to przyjezdne szybko odpowiedziały i wyszły na prowadzenie. Później drużyny wymieniały się na prowadzeniu, ale z pewnością nikt nie spodziewał się tak dobrej postawy beniaminka na tle utytułowanych rywalek. Gnieźnianki nie tylko potrafiły blisko trzymać się gospodyń, ale także momentami przechylać wynik na swoją korzyść. Do szatni jednak to zawodniczki z Lublina schodziły przy minimalnym prowadzeniu 17:16.

Druga część przyniosła tak samo wiele emocji jak i pierwsza. Początkowo trudno było wskazać, kto będzie cieszył się z trzech punktów, lecz lublinianki w pewnym momencie odskoczyły zawodniczkom z Pierwszej Stolicy Polski. Te nie zamierzały oddać skóry za darmo i z czasem zaczęły odrabiać straty. Na dwie minuty przed końcem FunFloor miał zaledwie punkt przewagi (32:31, 58’). Doświadczenie jednak wzięło górą, i to ekipa z Lublina cieszyła się ze zdobytych punktów. Spotkanie zakończyło się wynikiem 34:31.

ODRABIANIE ZALEGŁOŚCI

Krótko po meczu rozegranym w Lublinie, gnieźnianki miały przed sobą kolejne spotkanie na wschodzie kraju. Było to zaległe starcie w ramach 14. serii PGNiG Superligi Kobiet, w którym Żółto-czarne mierzyły się w Jarosławiu z tamtejszym JKS-em.

Wszystko rozpoczęło nieźle dla beniaminka, który w początkowej fazie trzymał się blisko za swoimi rywalkami. Z pewnością wszyscy sympatycy liczyli, że taki stan rzeczy się utrzyma, gdyż Pszczoły dwukrotnie wychodziły nawet na dwupunktowe prowadzenie (4:6, 9’ oraz 5:7, 12’). Niestety dla nich, gospodynie szybko wysforowały się na prowadzenie, które z każdą minutą się powiększało (15:9, 23’). Mimo zdobycia swojej 100. bramki w rozgrywkach, do bramki nie potrafiła dalej trafiać jedna z gnieźnieńskich „armat”, Monika Łęgowska. Po gwizdku kończącym pierwszą połowę, na tablicy wyników widniało 17:12 dla jarosławianek.

W drugiej części przyjezdne dały nadzieję na to, że w tym spotkaniu mogą jeszcze o coś powalczyć. Pomimo pięciopunktowej przewagi JKS Eurobudu (18:13, 35’), odrobiły część strat i były o krok od swoich przeciwniczek (19:17, 39’). Zawodniczki z Jarosławia jednak szybko wróciły do gry jaką prezentowały podczas pierwszych 30 minut, „odjeżdżając” w pewnym monecie o aż 8 oczek. Ostatecznie po 60 minutach gry Czarno-niebieskie zwyciężyły 30:24.

KoleJnA SROGA LEKCJA OD MISTRZYŃ

W 17. kolejce do Gniezna przyjechały Miedziowe. Niepokonane od początku sezonu, były zdecydowanymi faworytkami meczu. Pomimo tego, gnieźnieńska hala była zapełniona prawie w 100%, co dało się odczuć podczas rywalizacji.

Gnieźnianki ten mecz zaczęły zaskakująco dobrze. Trzymały się blisko Mistrzyń Polski, w pewnym momencie nawet prowadząc (5:4, 9’). Taki stan rzeczy utrzymywał się mniej więcej do 20 minuty (11:12). Końcówka należała jednak do lubinianek, które potrafiły w krótkim czasie zdobyć 7 punktowe prowadzenie. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 13:20.

Druga część zdecydowanie nie poszła po myśli Pszczół. Świadczy o tym chociażby fakt, że przez drugie 30 minut gry zdołały zdobyć tylko 9 bramek. Zagłębie natomiast zdobyło ich 21. Beniaminek odebrał więc kolejną lekcję jak grają zawodniczki, które rywalizują nie tylko na ligowym podwórku, a także w europejskich pucharach. Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 22:41.

Marzenia się spełniają

Dobrą dyspozycję jak na beniaminka najwyższej klasy rozgrywkowej śledzili nie tylko kibice i działacze innych drużyn, ale także selekcjoner Reprezentacji Polski Kobiet w piłce ręcznej. Skutkowało to historycznym, pierwszym w gnieźnieńskim klubie powołaniem do seniorskiej reprezentacji – które otrzymała najbardziej bramkostrzelna w sezonie zawodniczka Pszczół. Mowa tutaj o Monice Łęgowskiej, która dostrzeżona przez trenera Arne Senstada mogła spełnić swoje marzenie o którym mówiła podczas gali „Gnieźnieńskich Orłów”. Tym marzeniem była właśnie gra z orzełkiem na piersi.

NOWA STRONA INTERNETOWA

Na rozwój klubu ma wpływ wiele czynników. Jednym z nich są media. Gnieźnieńska drużyna prężnie działała w tym kierunku. Kolejnym ważnym krokiem na tym polu było uruchomienie nowej strony internetowej, zrealizowanej przez partnera PGNiG Superligi Kobiet, markę Stellis. Chociaż przejście pomiędzy platformami trochę trwało, to w końcu 24 lutego klub mógł pochwalić się nowoczesną witryną. Od momentu jej powstania, klubowi redaktorzy starają się urozmaicać i poszerzać ofertę materiałów, z któych mogą korzystać kibice.

Cenne 3 punkty

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej na parkiecie znalazły się drużyny beniaminków najwyższej klasy rozgrywkowej. Gnieźnianki wybrały się do Chorzowa. Spotkanie było więc bardzo ważne w kontekście, która drużyna będzie bliżej upragnionego utrzymania w lidze.

Początek był zacięty i przez pierwsze 10 minut nie ujrzeliśmy zbyt wielu bramek. Chorzowianki nawet w pewnym momencie prowadziły (5:3, 8’), lecz przyjezdne szybko odrobiły straty (5:6, 10’). Z pewnością kibice zgromadzeni w hali nie mogli narzekać na nudę. Gospodynie doskonale zdawały sobie sprawę jak ważne jest to spotkanie, i pięciobramkowe prowadzenie, które wywalczyły sobie Pszczoły (9:14, 22’), stopniało z końcówką pierwszej części. Do szatni zawodniczki schodziły przy wyniku 15:17 dla gnieźnianek.

Druga połowa przyniosła jeszcze więcej emocji niż pierwsza. Niebieskie przez cały czas trzymały się blisko podopiecznych Roberta Popka i Romana Solarka. W 39. minucie doprowadziły nawet do remisu 22:22. Walka była bardzo zacięta. Chociaż Żółto-czarne próbowały uciekać gospodyniom, tamte szybko niwelowały powstałą stratę. Na niecałe 4 minuty przed końcem na tablicy wyników widniało 31:32 dla przyjezdnych. Ostatecznie, ostatnia bramka padła w 58. minucie za sprawą Agnieszki Siwki. Dzięki temu gnieźnianki mogły cieszyć się ze zwycięstwa 32:34 oraz znacznego przybliżenia się do celu, jakim było bezpieczne utrzymanie w PGNiG Superlidze Kobiet.

Historyczny awans w pucharze Polski

Po rundzie zasadniczej przyszedł czas na 1/8 finału Orlen Pucharu Polski Kobiet. We wcześniejszej rundzie eliminacyjnej gnieźnianki pewnie pokonały pierwszoligową SPR Arkę Gdynię 21:32. Ich następnymi rywalkami były dobrze już znane piotrkowianki. W lidze Żółto-czarne mierzyły się z nimi dwukrotnie, zaliczając porażkę oraz zwycięstwo.

W mecz pucharowy lepiej weszły gospodynie z Piotrkowa. Dwa celne rzuty sprawiły, że w 4 minucie prowadziły 2:0. Jednak później gnieźnianki odrobiły straty. Co więcej, wyszły nawet na prowadzenie (5:7, 11’). Piotrcovia nie zamierzała im odpuszczać i już po chwili na tablicy widniał remis (7:7, 12’). Później żadna z drużyn nie potrafiła wyjść dłużej na prowadzenie.

Ta sztuka udała się jednak Żółto-czarnym, które pod koniec pierwszej połowy wyszły na pięciopunktowe prowadzenie (11:16, 30’).
Przez pierwsze 10 minut drugiej połowy nie padło wiele bramek. Wszystko za sprawą dobrej defensywy obu zespołów. W końcu nastąpiło przełamanie, co dało piotrkowiankom zbliżenie się do przyjezdnych na dwa punkty (17:19, 47’). Te jednak szybko wróciły na odpowiednie tory, w pewnym momencie prowadząc aż 7 punktami (19:26, 57’). Po 60 minutach gry na tablicy wyników widniało 22:26 dla gości. Tym samym, zespół pobił wynik z poprzedniego sezonu (1/8 finału), i po raz pierwszy w historii awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski.

 

W kolejnej części podsumowań przeanalizujemy ostatnią część sezonu – czyli przebieg rundy finałowej.