Komentarze pomeczowe: KPR – MKS - MKS PR Gniezno
Komentarze pomeczowe: KPR – MKS
Po ostatnim meczu tego sezonu dla tych drużyn. Redaktorzy gnieźnieńskiego klubu zebrali wypowiedzi od zawodniczek uczestniczących w tym spotkaniu.
Martyna Matysek (obrotowa, kapitan MKSu Urbis, #66) – Przyjechałyśmy tu z zamiarem pokazania się z jak najlepszej strony, jak dużo doświadczenia zebrałyśmy przez ten rok i, że naprawdę zasługujemy aby grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Moim zdaniem w drugiej połowie zabrakło trochę obrony, w ataku popełniłyśmy niepotrzebne błędy. Drużyna z Chorzowa była w bardzo dobrej dyspozycji, no i doprowadziłyśmy do karnych, w których niestety musiałyśmy uznać wyższość chorzowianek.
Magdalena Nurska (rozgrywająca MKSu Urbis, #47) – Chorzów miał tutaj dużo szczęścia pod koniec, bo rzut wolny to albo rzucisz, albo nie. Zawodniczka z Chorzowa rzuciła bardzo precyzyjnie i doprowadziła tym do remisu. Tak się dzieje, taki jest sport. Nie mamy co t utaj ubolewać. Na szczęścia mamy zapewnione już utrzymanie. My tak naprawdę grałyśmy już z wolnymi głowami, co było fajnym sposobem na ten mecz. No nie udało się. Uważam też, że nie przegrałyśmy, bo zremisowałyśmy, więc jakby to nie jest do końca taka przegrana w ferworze walki, tylko jeden punkcik i tak wraca do nas.
Antonina Cieślak (bramkarka MKSu Urbis, #20) - Nie od dziś wiemy, że Chorzowianki potrafią zapewnić bardzo emocjonujące widowisko i pomimo swojego miejsca w tabeli, zawsze walczą od początku do końca. W pewnej części spotkania przeciwniczki bardzo dobrze wykorzystywały nasze błędy. Warto również wspomnieć o rzucie w same „okienko” Poliny Masałowej, który zapewnił nam kolejną dawkę emocji - rzuty karne. Trudno to skomentować, konkurs rzutów karnych to troszkę taka „loteria”. Z pewnością sprawia on ogromną ilość emocji zarówno bramkarce jak i zawodniczce rzucającej. Choć nie udało nam się wygrać, to bardzo chciałabym pogratulować naszej Dominice, która te emocje opanowała i zdołała odbić dwa ważne karne. Nasza skuteczność w karnych co prawda nie była zadowalająca, ale na tym polega sport. Ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać.
Sabina Miłek (skrzydłowa KPRu Ruchu, #35) - Sezon był bardzo ciężki, walczyłyśmy cały czas ale zawsze trochę brakowało. W końcówkach jednak przegrywałyśmy te pojedynki także cieszymy się, że pierwsze zwycięstwo – co prawda po karnych, ale zwycięstwo – we własnej hali. To na pewno cieszy, że takim akcentem kończymy ten sezon. Teraz czas żeby zresetować głowy, odpocząć, bo to na pewno się nam przyda. A później ciężka praca, no i mamy nadzieję powrót do Superligi.
Polina Masałowa (rozgrywająca KPRu Ruchu, #45) - Przede wszystkim dobrze, że wygrałyśmy u siebie, bo to najważniejsze. Ostatni mecz, więc chciałyśmy pokazać naszym kibicom, że możemy, potrafimy wygrać. W ciągu sezonu czasami udawało się dobrze zagrać, ale duża ilość własnych błędów na pewno zaważyła. Czegoś nam zabrakło, trudno tak jednoznacznie powiedzieć. W Chorzowie zostaję, i najważniejszy cel przed nami to teraz walka o powrót do Superligi.
Kaja Gryczewska (bramkarka KPRu Ruchu, #33) - Nie spodziewałyśmy się, że ten mecz aż tak chaotycznie się potoczy, najważniejsze, że zakończył się na naszą korzyść. Chciałyśmy sprawić niespodziankę, chciałyśmy wygrać na swoim parkiecie ten ostatni mecz i pozytywnie pożegnać się z sezonem. Fajnie, że w takich humorach będziemy wchodziły w tę przerwę no i cóż, trzeba popracować dalej. Karne w piłce ręcznej są bardzo nieprzewidywalne, możesz obronić albo nie, to jest takie fifty-fifty, i tak samo dla zawodniczki z pola. To jest loteria jeśli chodzi o wynik, ale na szczęście był on na naszą korzyść. Udało się te aż cztery karne wybronić (śmiech). Zabrakło nam w tym sezonie chłodnej głowy w decydujących momentach, w niektórych meczach gdzie brakowało dwóch, trzech bramek. Zmiana trenera w trakcie sezonu też była znacząca, bo każdy trener wymaga czegoś innego. Miałyśmy zespół jaki miałyśmy, z każdym meczem coraz bardziej zaczynałyśmy grać zespołowo, ale jednak brakowało tej chłodej głowy. To nie było tak, że wszystkie mecze przegrałyśmy dziesięcioma bramkami, było tak, że dwiema, trzema, czasem jedną. Czasem był remis do prawie ostatniej minuty, traciłyśmy potem bramkę... Też to, że późno dowiedziałyśmy się, że wchodzimy do Superligi, gramy w składzie prawie takim jak w poprzednim sezonie, parę zawodniczek odeszło. Po drodze przytrafiły się też kontuzje, musieliśmy łatać dziury... no ale udało się chociaż powalczyć, teraz te dwa ostatnie mecze wygrać i pokazać, że składem jaki mamy stworzyłyśmy fajny zespół. Utrzymać się niestety nie udało, nie wiadomo jak to teraz będzie wyglądało, mówi się, że może tę ligę powiększą, może będziemy mogły walczyć w barażach, wszystko jest ruchome... ale na ten moment mamy tę ligę centralną i będziemy walczyć do końca o ponowny awans.
Fot. Damazy Gandurski / Off Book. Agnecja Kreatywna.